Wyspa ślepych na kolory.. Co by było, gdybym straciła widzenie kolorów?
W ten weekend w sopockiej Bookarni (w przerwie tenisowego Pucharu Davisa Polska - Finlandia, meczu niestety przez Polskę przegranego) dorwałam książkę Olivera Sacksa "Antropolog na Marsie". Co niektórzy z mych przyjaciół i znajomych znają inną pozycję Sacksa "Zobaczyć głos", w której Sacks opisuje głuchą społeczność najwazniejszego Uniwersytetu dla Głuchych na świecie, Uniwersytetu Gallaudeta w Waszyngtonie, w Stanach. Kiedys do tego tematu wrócę, przecież w końcu sama jestem niesłysząca. Ale to po kolei, nie wszystko na raz:)
No i się rozsiadłam w powrotnym PKS relacji Gdynia-Zakopane i zaczęłam czytać tego "Antropologa"..
update:
W ksiazce został opisany przypadek malarza, który stracił wskutek wypadku widzenie kolorów. Czern i biel była jego rzeczywistością, znajdowała sie wokół i przez 24 godziny na dobę. Nawet urządził swój pokoj w szarościach, by pokazać otoczeniu specyfike jego nowego widzenia. Doświadczał bowiem szarości specyficznej.
Oczywiście dopadła go twórcza depresja, zdał sobie sprawę, że stracił cała pamięć i wewnętrzną wiedzę o kolorze. Zaczął malować czarnobiałe obrazy, zaczął rzeźbić, innymi słowy przestał mysleć o kolorze. Po jakimś czasie okazało sie, że malarz zaakceptował swoje nowe widzenie. Stwierdził, ze widzi w bardziej wyrafinowany sposób, że widzi świat czystej formy, nie zakłócony kolorami. Że zyskał zupełnie inne widzenie i bogatsze od tego, co miał i ze odkrył całkiem nowe aspekty zycia twórczego.
Co ciekawe, za jakiś czas dostał propozycję odzyskania widzenia kolorów w pewnym stopniu.I co sie okazało? Odmówił stwierdzając, że powrót kolorów zakłóciłby mu całą harmonię jego nowego świata. Cały jego mózg i organizm oraz neurologiczne aspekty całkowicie sie przystosowały do nowej sytuacji.
Być moze dlatego ja nie chcę implantu. Oczywiście nie jestem kimś, kto stracił słuch w dorosłosci lub dzieciństwie i posiada jeszcze wewnętrzną pamięć słuchu. Nie słyszę od urodzenia, przez aparat docieraja do mnie odgłosy z otoczenia, ale juz bardzo wysokie i wysokie tony giną. I jednak nie tęsknię za czymś, czego nie doznałam nigdy. Obawiam sie, ze byłabym mocno zmęczona pracą mego mózgu, który by musiał sie "nauczyć" nowych dzwięków, odbieranych za pomocą implantu. Nie chce mi się:)
Inni ludzie by takich jak ja wyśmiali itp, próbowali przymuszać itp. Ale czy tak naprawdę brak słuchu to tragedia?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz