niedziela, 27 września 2015

Tu narodziła się Portugalia

Aqui nasceu Portugal. Tutaj narodziła się Portugalia. Taki napis można zobaczyć na murze przed wejściem do starówki miasteczka Guimarães, godzinę jazdy pociągiem z Porto. Guimarães jest nazywane kolebką Portugalii (port. O Berço da Nação Portuguesa).Przy piciu garoto (rodzaj kawy z dodatkiem mleka) nagle zadałam sobie pytanie: ale gdzie i kiedy się narodziła moja własna Portugalia? Z chwilą przeczytania powieści Ericha Remarque “Noc w Lizbonie” w czasach licealnych? Czy może po wysłuchaniu rytmów portugalskiej muzyki fado w wykonaniu Misi, awangardowej śpiewaczki fado, ileś lat temu?Postanowiłam skonfrontować sama swoje własne wyobrażenia podczas podróży do Portugalii, do Porto z Grupą Artystów Głuchych na plener artystyczny.Baza noclegowa była w Porto, praktycznie w samym centrum miasta.W wyobraźni przeciętnego turysty Portugalia to synonim kilku słów: muzyka fado, azulejos (płytki, kafelki ceramiczne), ocean, wino porto. Porto zachwyca smakami, kolorami, zapachem południa, wiatrem oceanu, mnogością knajpek i turystów. Porto jest może zbyt oczywiste w swoim pięknie. A Lizbona się “wymyka” z rąk. Obserwowałam i zwiedzałam Lizbonę intensywnie na tyle ile mogłam przez półtora dnia. Spanie na nabrzeżu lizbońskim, na opustoszałym placu budowy pod gołym niebem na karimacie, sprawiło, że poczułam tchnienie saudade. Czym jest saudade? Saudade jest wszystkim po portugalsku: życiem, emocjami, tęsknotą za czymś niedoścignionym, za sięganiem gwiazd, odkrywaniem czegoś nowego, za byciem kimś wyjątkowym, za idealną miłością. Po prostu tęsknotą za tym, czego się nie ma teraz. To tęsknota za idealnym miejscem-miastem Ulisseia. Ulisseia to projekt multimedialny artystów Oskara i Gaspara robiony we współpracy z miastem Lizbona i wyświetlany na Praça da Comercio w dniach kiedy przebywałam w Lizbonie. Projekt opowiada o marzeniu herosa Ulissesa o stworzeniu idealnego miasta najpiekniejszego na świecie – czyli miasta Ulisseia i jego miłości do królowej wężów Ofiussy. Zarazem jest to multimedialny świetlny show dumy lizbończyków ze swego miasta.Amalia Rodriques, najsłynniejsza spiewaczka fado w Portugalii, spiewała, że fado narodziło się w dniu, kiedy zły wiatr przywiał, niebo połączyło się z morzem a marynarz smutny wtedy śpiewa. Fado trzeba wysłuchać przypadkiem (nie w wyznaczonych modnych knajpach) i poddać się sile głosu fadisty. Tak naprawdę to nie słowa są ważne, ale przeciągły zaśpiew melancholijny w głosie fadisty wraz z dźwiękami gitary portugalskiej. Czas zwolnił w trakcie słuchania piosenek fado w winiarni Quevedo Port Vine w Vila Nova de Gaia w Porto. Tak naprawdę w życiu chodzi o przeżycie w spokoju. Nic nie jest trwałe, będzie co będzie – taka jest filozofia Portugalczyków. Ewentualnie zostaną jedynie mury z azulejos – płytki ceramiczne ręcznie malowane, które można wszędzie spotkać na ulicach, w miastach, wioskach.Z punktu widzenia artystycznego zarówno Lizbona i Porto są miastami, w których trzeba pobyć co najmniej dwa tygodnie, pokontemplować. I przypominają mi moje rodzinne miasto Łódź w swym zaniedbaniu, kryzysie ekonomicznym, muralach, emigracji młodych, braku wymuskania europejskiego.7 dni w Portugalii to zdecydowanie za mało czasu by móc więcej przeżyć, zaobserwować i pomalować. Ledwie wystarczyło by posłuchać piosenek fado w winiarni w Porto, rytmów brazylijsko-portugalskich na rynku w dzielnicy Mouraria w Lizbonie, zobaczyć Alfamę o zachodzie słońca, zajadać się słynnymi ciastkami portugalskimi pasteis de belem, wypić cafe pingo (mocne portugalskie espresso), posmakować cafe galao (z dużą ilością mleka), naszkicować uliczki Porto, zobaczyć ocean i zanurzyć w nim nogi.Na pewno wrócę by przeżyć w zupełnie inny sposób kolejne własne caminho de portugues.

2 komentarze:

  1. Aga, pięknie czarujesz.Dodaj trochę zdjęć z Portugalii, bo tutaj trochę za biało .
    Pozdrawiam.
    R

    OdpowiedzUsuń
  2. heh jak wrócę do domu bo aktualnie na stażu w Brukseli i wracam jutro do Polski:)

    OdpowiedzUsuń