poniedziałek, 23 sierpnia 2010
rekordy rowerkowania
pojechało sie 70 km w sobotę, myslałam ze spuchnę. ale jednak nie. odczuwałam niesamowitą przyjemność z tego ze jechałam.liczyłam sie tylko ja i mój rowerowy klekot okołomarketowy:P. i wsio mialam tam, gdzie słońce nie dochodzi:P i spotkałam dawnego mego podopiecznego z dawnej pracy zauswającego na rowerku hehe pare km razem przejechaliśmy. omijałam węzły autostradowe i drogi krajowe - jazda na nich to masakra, wiem bo sprawdziłam odcinek sulejowski drogi krajowej i myslałam ze mnie TIRy zdmuchną z pobocza. Piekne sa okolice Łodzi, wczoraj dołozyłam 25 km i dziś przerwa bo czuję troche w tyłku i w udach. Moj fater sie pruł, ze za duzo km zrobiłam, zebym swego zdrowia pilnowała. jesus, przeca wiem o płucach, ile to juz słyszę:/
mały czarny antydepresant:D
środa, 11 sierpnia 2010
mój własny czas..
coraz lepiej..coś obiecałam pewnemu panu i muszę dotrzymać obietnicy:) coś w tym jest, że to psyche musi sie uleczyć, by mogło sie leczyć ciało.
niczego nie przyspieszam, niczego nie ponaglam. doszłam do wniosku, że czas zrobi swoje i stres wcale w tym nie pomoże:)
more sun more sun, more yellow:)
niczego nie przyspieszam, niczego nie ponaglam. doszłam do wniosku, że czas zrobi swoje i stres wcale w tym nie pomoże:)
more sun more sun, more yellow:)
czwartek, 5 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)