czwartek, 13 maja 2010

Hommage a'Marc Chagall


znowu sie zaczyna pesymistycznie.. ale to az tak nie wyglada, no bo...
bo wróciłam do biegania, roweru, marszobiegów i długiego chodzenia po mieście i bycia aktywną. w końcu kiedyś ta karta zła musi sie odwrócić. Ale i tak wiem, ze potrzeba bardzo dużo cierpliwości i uporu,by móc wrócic do dawnej siebie:)
do tego dawnego latania i szerokiego usmiechu..
choć wczoraj dosłownie płakałam ze smiechu na filmie "Nazywam sie Khan". Wiem, ze gusta moje sa nieco zwariowane bo jak nie kino artystyczne i ambitne to na drugim krańcu bollywoody. ale musze przyznać, że bollywoody pomogły mi przetrwać niektóre chwile. one mnie odpręzają i wczoraj tez była taka okazja. ale to tez musi byc towarzystwo i było w postaci pewnego billowatego (z ktorego sie nabijałam po filmie) i pewnego malutkiego:p Pieprzyka no i mego wracka:P
i było bardzo bardzo chichotnie:) i za to dziekuję mrrr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz